Kilka dni temu uczestniczyłem w serii prelekcji organizowanych przez dużą polską firmę szkoleniową i w których swoje prelekcje dawało kilka znanych w Polsce – i nie tylko – osobistości. Każda z prezentacji przygotowana była z dbałością o merytorykę i formę, każda z nich miała ciekawe „story”, ciekawy przekaz i wiele interesujących wniosków.
Jedną z najbardziej inspirujących prezentacji była prezentacja prezesa jednej z polskich spółek giełdowych, który tematem swojej prezentacji uczynił case study swojej firmy jako przykład budowania wartości przedsiębiorstwa na nowo pojawiających się trendach rynkowych. Ponieważ owego prezesa otaczała aura spektakularnego sukcesu, z miejsca zyskał to, co jest celem każdego prezentera na początku swojego wystąpienia: uwagę publiczności.
Ta uwaga utrzymywała się aż do finału. I nic dziwnego: ów prezes opowiadał o swojej firmie używając bardzo atrakcyjnej metafory, opowiadał z pasją i zaangażowaniem, a do tego z jego wystąpienia bił bardzo optymistyczny dla inwestorów giełdowych przekaz. Naprawdę, ciężko było się do czegokolwiek przyczepić. A jednak…
Była w wystąpieniu tego prezesa rzecz, której ani on sam, ani specjaliści, którzy przygotowali mu prezentację (owa prezentacja była zbyt nafaszerowana „trikami”, by stanowiła dzieło „zaledwie” prezesa) nie przewidzieli. Była to rzecz, która nie tyle zepsuła prezentację – ta, sama w sobie, była naprawdę imponująca – niemniej jednak wpłynęła na obniżenie komfortu jej odbioru przez publiczność. O co chodzi?
Otóż chodzi o coś tak banalnego jak kontrast kolorystyki slajdów.
Niektóre slajdy w omawianej prezentacji nie miały najzwyczajniej w świecie wystarczającego kontrastu. Nie wszystkie, ale kilka kluczowych. Jak to mniej więcej wyglądało? Ano mniej więcej tak (treść slajdu oczywiście naniesiona przeze mnie jako przykład).
Na ekranie komputera wszystko wygląda w porządku. Żółta apla, a na niej biały tekst – co w tym złego? Wydaje się, że nic. A jednak kiedy podłączymy do komputera rzutnik i obraz z monitora zostanie wyświetlony na planszy projekcyjnej, okaże się, że biały tekst na żółtym tle jest po prostu nieczytelny. Ten sam slajd, który na ekranie Twojego komputera wygląda tak jak powyżej, na planszy projekcyjnej może wyglądać tak jak poniżej:
Co się wtedy dzieje? Ty tego możesz nawet nie zauważyć, bo patrzysz w publiczność (i bardzo dobrze), ale publiczność zaczyna się wiercić, mrużyć wzrok, dopytywać siedzących obok co tam jest napisane, wreszcie kręcić głową, dekoncentrować się, a w skrajnym przypadku – publiczność wytrącana z „transu słuchania” wyłącza się z prezentacji zupełnie.
Podczas wystąpień przed dużą publicznością (na wystąpieniu wspomnianego prezesa było ponad 800 osób) warto zatem pamiętać o następującej zasadzie: rzutnik zniekształca (a właściwie „wypłaszcza”) kolory. Jeśli chcesz, by Twój slajd był czytelny, nie kieruj się tym, jak bardzo czytelny jest on na ekranie Twojego komputera. Przyjmij założenie, że projektor zredukuje kontrast Twojej prezentacji, dlatego podnieś ten kontrast podczas tworzenia slajdów.
Co można by było zatem zrobić w przypadku tego slajdu powyżej? Przede wszystkim nasycić czernią żółtą aplę pod białym tekstem. W ten sposób tekst staje się bardziej czytelny.
Problem w tym, że nie zawsze możemy to zrobić. Jeśli kolorystyką używaną we wszelkiego typu materiałach komunikacyjnych firmy jest dana paleta barw, poza którą nie można wychodzić, musimy zatem z takiego nasycania kontrastu zrezygnować. Wówczas warto zastanowić się nad innym rozwiązaniem – np. redukcją któregoś ze zbędnych kolorów. Tak jak w przypadku poniższym.
Dobrym zestawieniem kolorów na tego typu okazje są:
- Czarny – żółty
- Granatowy – biały
- Niebieski – szary
- Biały – grafitowy
- Ciemnoszary – biały
Unikałbym z kolei następujących połączeń:
- Żółty – biały
- Zielony – czerwony (czerwień rozmywa się na zieleni)
- Czerwony – różowy
Kombinacji jest oczywiście całe mnóstwo. Z zasady nie każdy np. kolor niebieski będzie dobrze wyglądał z szarym – wszystko bowiem zależy od nasycenia tych barw. Jasnoniebieski z szarym może być zupełnie nieczytelnym zestawieniem. Decydujące jest zachowanie zdrowego rozsądku i odrobiny (podkreślam: odrobiny) krytycyzmu podczas tworzenia prezentacji.