21 marca 2016 roku Apple przeprowadziło swoją kolejną prezentację – tym razem gwoździem programu była premiera nowego telefonu iPhone SE.
Pomijając aspekty czysto merytoryczne owej prezentacji – chciałbym zwrócić uwagę na jej wizualną stronę. Prezentacja miała znacznie skromniejszą oprawę niż dotychczasowe duże prezentacje (te przedstawiające iPhone’a czy iPada), ale pod względem wizualizacji slajdów nawiązywała do wszystkich poprzednich eventów.
Patrząc na wielki ekran, na którym wyświetlane były poszczególne slajdy prezentacji, widać było wyraźnie, że dewiza nie żyjącego już Steve’a Jobsa jest w Apple wciąż aktualna: “usuwając to, co mało istotne, dajesz wybrzmieć temu, co niezbędne.”
I rzeczywiście, slajdy nowej prezentacji Apple były skromne, nie zawierały żadnych elementów dekoracyjnych – a dzięki temu przekaz każdego z nich był jasny, klarowny, czytelny.
Nawet jak się ogląda slajdy z samym tekstem, Apple dba o to, by tego tekstu nie było dużo i by został on dobrze zakomponowany. Tak jak poniżej.
Rzadko w prezentacjach performatywnych (takich przed dużą publicznością, z udziałem prezentera, tworzonych w konwencji show aniżeli w prezentacjach biznesowych) pojawiają się wykresy, ale jeśli już się pojawiają – muszą być one proste, nieskomplikowane, czytelne. W ostatnim evencie Apple jeden z wykresów przedstawiał się następująco:
Nie ma tu żadnych ozdobników, nie ma żadnych zdjęć – to dobrze. Dzięki temu wykres jest czytelny. Ale: czemu nie ma wyjaśnienia w jakich jednostkach wyrażone są dane wskaźniki? Każdy wykres prezentacji – by był w pełni zrozumiały dla odbiorców – musi zawierać pełne informacje. Brak jednostek wyrażających dane to poważny błąd w prezentacji biznesowej; w prezentacji takiej jak ta Apple – zaledwie małe potknięcie. Potknięcie wynikające z dogmatycznego wręcz trzymania się filozofii prostoty.
Proste, ascetyczne slajdy dominowały w każdej z prezentacji Apple. W tej najnowszej, nawet slajdy z dużą ilością tekstu ciężko uznać za skomplikowane. I temu jak najbardziej można już przyklasnąć.